Gazeta Wyborcza > 01.11.2015
Jedna z najlepszych maturzystek w kraju nie poszła na studia. Woli sprzedawać klopsiki i żeberka
Znalazła się w gronie 21 najlepszych maturzystów w Polsce i spędza całe dnie na kasowaniu pieniędzy za żeberka i naleśniki. Nie poszła na studia. Na razie. W przyszłości chce dużo zarabiać, żeby zostać efektywną altruistką.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Klopsiki w sosie pomidorowym, filet z dorsza, ryż z kurczakiem. Zważyć i skasować. Dniówka za ladą trwa dwanaście godzin, ale nie pracuje się codziennie, dlatego „jest dobrze”, jak mówi Sara Nowak. Z Bytomia do Gliwic musi dotrzeć do pracy na godz. 9. Restauracja z obiadami na wagę mieści się w jednym z centrów handlowych. Sara cieszy się, że zarabia i może odłożyć na studia w Wielkiej Brytanii. Jeśli się uda, na Wyspy wyjedzie za rok.
To nie fanaberia
Nawet, gdyby Sara nie wymarzyła sobie Wielkiej Brytanii, też musiałaby pracować i oszczędzać. – Moja rodzina jest w takiej sytuacji finansowej, że nawet wyjazd do innego miasta w Polsce jest poza moim zasięgiem – mówi. Przerwa w nauce to dla niej nie jest żadna fanaberia.
Absolwentka IV LO im. Bolesława Chrobrego w Bytomiu znalazła się w gronie 21 najlepszych maturzystów w kraju. Ścisłą czołówkę spośród 280 tys. tegorocznych zdających wyłoniła krakowska Fundacja Zawsze Warto. Do konkursu nie można się było zgłosić. To komputer Centralnej Komisji Egzaminacyjnej wskazał osoby, które przynajmniej jeden egzamin maturalny zdały na 100 proc., a pozostałe na minimum 90 proc. Spośród nich organizatorzy konkursu „Matura na sto procent” wyłonili najwybitniejszych.
Wstępnie było to 134 uczniów. Sara nie miała pojęcia, że się wśród nich znalazła. Dlatego kiedy w połowie sierpnia organizatorzy poprosili szkołę o udostępnienie jej danych osobowych, pomyślała, że pewnie potrzebują ich do celów statystycznych. Ale kiedy okazało się, że ma szansę na miejsce wśród najwybitniejszych, była podekscytowana. Czekała w napięciu na kolejne telefony. Wreszcie, pod koniec września, odebrała ten najważniejszy, z zaproszeniem na galę do Międzynarodowego Centrum Kultury na Rynku w Krakowie.
Na naukę przyjdzie czas
Spotkała się tam elita polskiej młodzieży, creme de la creme. Przy nazwiskach prymusów wypisano kierunki studiów, które wybrali: prawo, medycyna, business analytics, filologia duńska, elektronika, dziennikarstwo, lingwistyka stosowana. Wyliczono też uczelnie, na które się dostali: w Oksfordzie, Berlinie, Wiedniu, Amsterdamie, Mannheim, Warszawie, Krakowie. Tylko przy nazwisku Sary zostało puste miejsce. – Nie wiem jeszcze, jaką uczelnię wybiorę, mam czas do namysłu. Zastanawiam się nad studiowaniem statystyki. To przyszłościowy kierunek. Może zajmę się data science, czyli analizą dużych zbiorów danych? Rynek pracy zmienia się szybko i nie warto planować na wiele lat do przodu. Najważniejsze to mieć otwarty umysł – mówi Sara.
Ze zmianą planów i próbowaniem nowych rzeczy Sara nie ma problemów. Język polski i angielski same wchodzą jej do głowy. Za to nad matematyką musiała ślęczeć wiele godzin, by zapracować na wysoki wynik. A jednak od studiów humanistycznych woli matematyczne. Traktuje to jak wyzwanie. – Polski i angielski zdawałam na poziomie rozszerzonym, ale trudno powiedzieć, że się ich uczyłam. Po prostu cały czas czytam, dyskutuję z obcokrajowcami. Połowę moich codziennych rozmów prowadzę po angielsku – wyjawia Sara.
Znajomości z obcokrajowcami zaczęła szukać pod koniec gimnazjum. Choć wstydziła się kulejącej angielszczyzny, przełamała się i zarejestrowała na portalu Interpals.net, który pomaga znaleźć partnerów do obcojęzycznych konwersacji. Gdy nieco się ośmieliła, zaczęła dyskutować na innych portalach społecznościowych i forach internetowych. Na jednym z nich poznała ludzi zajmujących się efektywnym altruizmem. To ją zafascynowało.
– To ruch społeczny skupiony na tym, by czynić świat lepszym w możliwie najbardziej wydajny sposób. Efektywni altruiści wspierają tylko najskuteczniejsze organizacje dobroczynne, by z każdej złotówki „wycisnąć” jak najwięcej dobra – wyjaśnia Sara.
Dobra pensja na moskitiery
Efektywny altruista nie ulega emocjom i nie daje jałmużny żebrakowi na ulicy. To głównie sposób na poprawę samooceny. Jemu nie o to chodzi. Dlatego zamiast kilku groszy dla żebraka efektywny altruista starannie szuka fundacji, która wykorzysta przekazane przez niego pieniądze w bardziej wydajny i najbardziej jemu odpowiadający sposób. Istnieją nawet organizacje, jak amerykańska GiveWell, które analizują efektywność fundacji i opracowują rankingi, pomagające efektywnym altruistom podejmowaniu decyzji, kogo wesprzeć.
– Najwięcej dobrego zrobić można na rzecz mieszkańców krajów rozwijających się. A jedną z najbardziej efektywnych organizacji jest Against Malaria Foundation, kupująca moskitiery przeciw malarii. Kogo ja chcę wspierać? Tego, kto w przyszłości będzie najskuteczniejszy – odpowiada Sara.
Na razie nie wspiera żadnej organizacji, bo obowiązkiem efektywnego altruisty jest najpierw solidnie się wykształcić i znaleźć dobrze płatną pracę. Im więcej będzie zarabiać, tym większe będzie mieć funduszy na wspieranie działalności dobroczynnej.
– Sara zawsze była zdeterminowana i skupiona na celu. Gdy tylko czytała książkę czy oglądała film, na bieżąco robiła notatki, w jakim kontekście mogłaby odwołać się do nich na maturze. Nie chciała startować w olimpiadach przedmiotowych, w szkole niewiele udzielała się społecznie. Ale kiedy pisała wypracowanie albo odpowiadała, zawsze trafiała w sedno – mówi Bożena Balcerak, wicedyrektorka IV LO, która uczyła Sarę języka polskiego.
Nikt nie uważał Sary za kujona. Przynajmniej wśród nauczycieli miała opinię dziewczyny, która myśli logicznie i potrafi wyciągać błyskotliwe wnioski. Balcerak wie, co mówi, bo Sarę zna jak mało kto. Policzyła, że w ramach lekcji i fakultetów spędziła z nią 650 godzin.
Magdalena Warchala
Gazeta Wyborcza